wtorek, 29 października 2013

Wstęp

Postaram się opisać pokrótce moje dotychczasowe życie, żebyście mogli zrozumieć.

Mam na imię Julka, chodzę do 2 klasy liceum. Mam ogromną pasję którą jest sport, trenuje w reprezentacji polski, gdyby nie ten sport nie wiem co by ze mną było, zdecydowanie daje mi codziennie ogromnego kopa w tyłek i motywację. Jeżeli chodzi o rodzinę, to jest ona nie za wielka, mam młodszego brata i oboje rodziców, chociaż z tym to różnie bywa.

Trenuje w sumie od zawsze, od małego chodziłam na różne zajęcia. Gdy byłam dzieckiem więcej czasu spędzałam na sali niż gdziekolwiek indziej. Mama zawsze zwalniała mnie z lekcji, zawoziła mnie na trening, po drodze jadłam obiad w samochodzie, szybko przebierałam się i leciałam na salę. Po pierwszym treningu zdarzało się, że wiozła mnie od razu na drugi. Wracałam do domu koło godziny 21, wtedy dopiero siadałam do lekcji, nigdy nie miałam zbytnio czasu na komputer czy koleżanki. Oczywiście miałam przyjaciółki, jednak nie mogłam spędzać z nimi tyle czasu co normalne dziewczynki w moim wieku. Czasami nie rozumiałam dlaczego nie mogę pójść z koleżankami do kina, czy też na szkolną dyskotekę karnawałową, ze względu na to że muszę iść na trening bo akurat zbliżają się zawody. Rodzice zawsze mnie wspierali, ale też chcieli żebym była co raz lepsza i lepsza, z czym ciężko było mi się pogodzić bo chciałam spędzać czas z koleżankami, chciałam być przy nich kiedy działo się coś ważnego, a nigdy nie mogłam. Wszystkie moje przyjaciółki zakochiwały się w chłopakach, przechodziły przez co prawda dziecinne, ale pierwsze związki, ja chociaż bardzo chciałam, to zwyczajnie nie miałam na to czasu. Nadszedł dzień w którym dostałam kontuzji i zabroniono mi ćwiczyć, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę czym był dla mnie ten sport. Był płacz, dużo płakałam, nienawidziłam rodziców za to że nie mogę trenować. Od tamtej pory wszystko zaczęło się psuć, zaczęłam się gorzej uczyć, rodzice się rozstali na spory czas, zaczęłam bardziej chorować, było kiepsko. Poznałam jednak osobę w której miałam wsparcie, chociaż mieszka daleko mnie, jednak była na swój sposób zawsze przy mnie, bratnia dusza pod każdym względem, dużo jej zawdzięczam, cholernie dużo. Mniej więcej po dwóch latach wszystko znów się zaczęło układać, rodzice byli znów ze sobą, wróciłam na salę, zaczęłam się uczyć, jedynie zdrowie doskwierało dalej.
Ostatni rok ?
W wakacje zakochałam się, pierwszy raz tak prawdziwie kogoś pokochałam, było sporo cudownych chwil które spędziłam z tym chłopakiem, ale po jakimś czasie wszystko się zepsuło. Poszłam do nowej szkoły gdzie poznałam nowe koleżanki, są one ze mną do tej pory i bardzo je doceniam. Przewinęło się paru chłopaków, jednak z każdym się rozstałam, co zawsze było moją decyzją. Jeżeli chodzi o naukę to zdecydowanie wzięłam się za nią i skończyłam ze świadectwem z czerwonym paskiem, całkiem dobrze jak na szkołę średnią. Wróciłam na treningi, jedna z najlepszych rzeczy która mnie spotkała, kiedy coś się straci to zazwyczaj dopiero wtedy się to docenia. Po powrocie osiągnęłam sukces, zdobyłam swój pierwszy złoty medal po zaledwie paru miesiącach odkąd zaczęłam ćwiczyć. Jeżeli chodzi o mniej pozytywne rzeczy to po 1 zaczęłam sporo chorować, dużo szpitali i badań, dowiedziałam się że mam guza, ale staram się o tym już nie myśleć, na razie jest lepiej. W dodatku znów straciłam tatę, znów go nie było, było ciężko i byłam z tym sama z racji tego, że ciężko mi jest zaufać komukolwiek na tyle, żebym mogła się tej osobie zwierzać ze wszystkiego, chyba zbyt wiele razy się przejechałam. Całe szczęście, po 10 miesiącach znów mam tatę w domu, więc wszystko wraca do normy. Szkołę dalej ogarniam, w sporcie dalej idzie mi nieźle.
Więc w czym tkwi problem ?
Mam w sobie cholerną pustkę której nie potrafię zapełnić. Brakuje mi miłości, po prostu nie potrafię się zakochać co jest sporym problemem, bo potrzebuje uczucia, potrzebuje poczuć coś do kogoś, coś silnego, dającego pozytywne emocje, oraz żeby ta osoba poczuła coś takiego do mnie. Praktycznie każdy chłopak od tamtych wakacji, staje się dla mnie mało ważny w momencie kiedy go "zdobywam". Jestem osobą raczej spontaniczną, z silnym charakterem, szczerą do bólu, przez co nie łatwo jest być przy mnie, a każdy chłopak którego do siebie dopuszczałam okazywał się zbyt słaby, pozwalał się zdominować, ulegał mi pod każdym względem przez co zwyczajnie nudziło mi się.

Na dzisiaj chyba wystarczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz